Księga 4: Powietrze
Rozdział 17 : Druga Strona Jaskinia cz. 1: Chwile
---------------------------------------------------
- Jak to śmierć? - spytała ze łzami w oczach wojowniczka Kyoshi.
- Trucizna jest w niej dość długo aby doprowadzić do śmierci...
- Da się to jakoś odwrócić? No nie wiem uleczyć? Zrób cokolwiek! Ona nie może umrzeć! Pomóż jej, proszę... - Suki nie mogła już więcej słów z siebie wydusić.
- Spróbuję lecz nie obiecuję, że ona przeżyje... Proszę wyjdź.
- Dobrze. - wojowniczka Kyoshi wstała i kierowała się w stronę wyjścia, nagle usłyszała cichy głos.
- Nie martw się Suki, wszystko będzie dobrze. - powiedziała bardzo cichym głosem Katara.
Suki nie odpowiedziała na słowa przyjaciółki lecz lekko uśmiechnęła się. Wiedziała, że nie będzie dobrze. Wojowniczka wyszła i pobiegła w stronę bizona.
- Appa! Musimy szybko lecieć do Aanga i reszty! Hop-Hop! - po tych słowach wielki bizon uniósł nie w powietrze.
***
Toph podeszła do przyjaciela i usiadła obok.
- Nie martw się Sokka, wszystko będzie dobrze.
- No nie wiem... Nie widziałaś w jakim stanie była Katara, może to coś poważnego. - odpowiedział z głową spuszczoną w dół.
- Może i nie widziałam ale czułam to... Wszyscy martwimy się o nią. Suki zabrała ją do najlepszych uzdrowicieli, będzie dobrze.
- Masz rację. - chłopak podniósł głowę i uśmiechnął się w stronę przyjaciółki.
- Gdzie Iskrzące Paluszki? - spytała zdziwiona dziewczyna.
- Dziś rano wyruszył do Narodu Ognia spotkać się z Zuko. Podobnie to coś o przywracaniu koloni. Nie pamiętam do końca bo go nie słuchałem.
Przyjaciele siedzieli przez chwilę w ciszy. Nagle coś przykuło wzrok Sokki.
- Toph! To przecież Appa! Czyli jest też Suki i Katara! - wojownik wstał i pobiegł w stronę bizona.
- Co? Gdzie? Już idę! - niewidoma dziewczyna pobiegła za przyjacielem.
- Suki! - wojownik mocno przytulił się do dziewczyny.
- Ehm... Gdzie jest Katara? - spytała Toph.
- Właśnie o tym chciałam wam powiedzieć...
- Suki... Co stało się dla Katary?! - Sokka oczekiwał odpowiedzi od swojej dziewczyny, w jego oczach zbierały się łzy.
- Pamiętacie jak byliście na pustyni i Katara dostała w rękę jakimś kolcem pustynnym.
- Tak, pamiętamy. - odpowiedziała niewidoma dziewczyna.
- W tym kolcu była jakaś trucizna która bardzo długo wędrowała w ciele Katary. Jest taka niebezpieczna, że może wywołać nawet śmierć.
- Co?! Czyli sugerujesz, że Katara umarła?! - Sokka nie mógł uwierzyć w to co usłyszał.
- Nie, ona jeszcze żyje ale musimy teraz uzbroić się w cierpliwość. Jeden z uzdrowicieli robi wszystko co tylko potrafi.
- Musimy zawiadomić Aanga. - Toph krzyknęła i szturchnęła Sokke.
- No tak. Lecimy do pałacu Narodu Ognia.
Przyjaciele szybko wbiegli na bizona i ruszyli w stronę Narodu Ognia.
- Appa, szybciej nie mamy czasu!
***
- Sporo koloni narodu ognia jest w królestwie ziemi. - zdziwił się Aang patrząc na mapę.
- Niestety... - odpowiedział Zuko.
- Władco Ognia, przyszli ludzie którzy chcą zadać parę pytań Avatarowi. Wpuścić ich? - strażnik ukłonił się nisko w stronę władcy ognia.
- Aang?
- Jasne.
- Wpuść ich! - wykrzyknął w stronę strażnika.
Po chwili weszło kilka ludzi.
- To Avatar! - krzyknęła jedna z kobiet.
Ludzie rzucili się na Avatara i zaczęli krzyczeć i wypytywać...Wszystko na raz. Aang nie wiedział komu ma odpowiadać i co. Słyszał jedynie...
- Blah Blah Blah... dziewczyna... Blah Blah Blah...
Avatar usłyszał jeden wyraz i po jego głowie zaczęły krążyć różne myśli.
- Zuko, możemy ich odwołać... Teraz!
- Jasne. Straże proszę wyprowadzić tych ludzi!
- Oczywiście! - odpowiedział jeden ze strażników i wyprowadził wszystkich ludzi.
- Aang, coś się stało? - spytał zmartwiony przyjaciel.
- Zostawiłem Katare samą...
- Nie zostawiłeś, poleciała z Suki.
- No tak ale cały czas o niej myślę.
- Władco Ognia.
- Young mówiłem, że macie mi nie przeszkadzać!
- Przepraszam, ale ktoś przyleciał na wielkim bizonie i chce rozmawiać z Avatarem.
- To Suki i Katara! - Aang wykrzyknął i pobiegł. - Choć Zuko!
Avatar biegł bardzo szybko, gdy wybiegł na zewnątrz. Zaczął się rozglądać.
- Gdzie Katara? - spytał zdziwiony.
- Właśnie o tym chcemy z tobą porozmawiać... - odpowiedział wojownik.
- To coś poważnego?! - spytał bardzo zdenerwowany.
- Może lepiej jak sam zobaczysz... Bo gdy jesteś zdenerwowany to złe rzeczy się dzieją... - powiedziała Toph.
- Czyli to coś poważnego?! - krzyknął. - Oczekuję od was odpowiedzi! Teraz!
- Wsiadaj nie ma czasu! Po drodze ci powiemy. - powiedziała głośno Suki i wsiadła na bizona.
Aang bardzo szybko wszedł i zdenerwowany usiadł sam.
- Lecisz z nami Zuko? - spytał wojownik.
- Tak.
Kilka godzin drogi przyjaciele lecieli w milczeniu. Nikt nie odezwał się do Aanga i nikt nie chciał mu nic powiedzieć.
- Dowiem się w końcu co stało się dla Katary?!
Sokka odwrócił się od mnicha i zamknął oczy.
- Świetnie! Nic nie mówicie!
- Aang to nie tak, że nie chcemy ci powiedzieć teraz w tej chwili... - Suki odwróciła głowę w stronę mnicha.
- Dlaczego?! - krzyknął wściekły.
- Ponieważ wiemy do czego jesteś zdolny w stanie Avatara i chcemy tego uniknąć. Jeśli popadniesz w takie emocje to może być źle. Robimy to dla naszego bezpieczeństwa. - odpowiedziała Toph.
- Zaraz wejdę w stan Avatara jeśli mi nie powiecie! Myślicie tylko o sobie! - mnich spojrzał na każdego po kolei. - To nic nie mówcie!
Przyjaciele wreszcie dotarli do Północnego Plemienia Wody. Suki poprowadziła wszystkich. Dziewczyna zatrzymała się przed domem ze śniegu.
- To tutaj? - spytał zdziwiony Zuko.
- Tak! Jestem tego pewna!
- Co tutaj się stało? Jakiś huragan przeszedł? - zdziwił się Sokka.
Aang zaczął rozglądać się po chwili zobaczył straca który był wystraszony.
- Stój Aang! Ja pójdę... - wojownik położył rękę na ramieniu przyjaciela i uśmiechnął się. Sokka podszedł do starca.
- Kim, jesteś? - spytał przestraszony starzec.
- Przepraszam co tutaj się stało?
- To wy nie wiecie? Był tutaj, zniszczył wszystko! I oszczędził mnie, powiedział mi, że jak spotkam Avatara mam mu przekazać...
- Co? Co masz mi przekazać?! - krzyknął zdenerwowany Aang.
- Za późno już... Powiedział...
- No wyduś to z siebie! - powiedziała głośnym tonem Toph.
- Dokona swego i jutro przy wschodzie słońca uwolni swojego brata, otwierając drugą stronę jaskini.
- Nie...
- Aby otworzyć drugą stronę tej jaskini musi mieć cztery żywioły... - Zuko zaczął się zastanawiać.
- Ehm... - Sokka zaczął się przez chwilę zastanawiać. - Ezzy jest w niebezpieczeństwie!
Pisz szybko bo nie wytrzymam :) czekam z niecierpliwością na następny.
OdpowiedzUsuńAle emocje !! :D pisz dalej :D :D
OdpowiedzUsuńBiedna Katara :(( świetny rozdział :))
OdpowiedzUsuńczekam na następny :)
o matko super! :)
OdpowiedzUsuńale szkoda mi Katary :c
ale czekam na następny i oby szybko! :*
Następny postaram się napisać jutro :)
UsuńŚwietne
OdpowiedzUsuń