Rozdział zawitał na blogu :) Przepraszam z błędy. Miłego czytania :)
-----------
- Kataro myślę, że powinnyśmy już iść.
- Dlaczego ci mili ludzi chcą nam pomóc.
- Jestem magiem ziemi i czuje różne dziwne rzeczy. Oni wcale nie chcą nas mile powitać, musimy iść teraz!
Dziewczyny wstały i pokierowały się w stronę drzwi lecz gdy chciały wyjść mężczyzna stanął na przeciwko nich.
- Dokąd się wybieracie? -spytał i zaśmiał się. Uniósł rękę do góry i dziewczyny objęła ziemia.
- Zostaw nas! - krzyknęła niebieskooka.
- Wybaczcie ale to dla naszego dobra.
***
- Dzień dobry. - przywitał się mnich.
- Co się stało? Potrzebujecie jakiś informacji? - spytała staruszka.
- Nie było tutaj może wczoraj Katary i Toph. Mieliśmy się spotkać w pewnym miejscu i czekaliśmy bardzo długo, a dziewczyny się nie zjawiły. Nie wiesz gdzie mogą być?
- Były wczoraj u mnie i pytały o wioskę Jahn'a więc pokazałam na mapie gdzie się znajduję. Następnie dziewczyny wyszły i nic nie wiem.
- Nic pani nie wie?!
- Sokka nie krzycz na nią... Dziękujemy za informacje.
- Nie ma sprawy.
- Mogę wziąć tą mapę?
- Oczywiście, proszę.
- Dziękuję.
Przyjaciele wyszli z biblioteki.
- Aang jak ty możesz być spokojny kiedy Katara i Toph zaginęły!
- Nie zaginęły. Znam je bardzo dobrze i jestem pewien, że wyruszyły do wioski.
- Myślisz, że może coś im się stać?
- Nie wiem Sokka.
***
- No pięknie nie zasłużyłam aby siedzieć pod ziemią. Toph zrób coś!
- Co ja mogę na to zrobić?
- Nie wiem... Jesteś magiem ziemi?!
- Tak! Nie zapomniałaś przypadkiem, że oni tkają jakiś inny rodzaj ziemi którego nie potrafię!
- No tak ale...
- Co ale?! Kataro czy ty potrafisz siedzieć w spokoju i nie kłócić się ze mną?
- To ty zaczynasz i to ty się kłócisz! Teraz zginiemy tutaj.
- Może jeszcze powiesz, że zginiemy przeze mnie? Czekaj, czekaj przecież ci ludzie są mili jak ty to mówiłaś. Kataro nie wszyscy na świecie są usłani różami.
- Ale każdego człowieka można zmienić.
- Nie, nie można.
- No tak zapomniałam ciebie Toph nie można już zmienić!
- Co? - niewidoma dziewczyna poczuła jakby wbił jej ktoś coś w serce. Dziewczyna usiadła w kąt, a z jej oczu zaczęły lecieć łzy. - Nie znasz mnie Kataro...
Nagle dziewczyny usłyszały jakiś głos.
- Spokojnie dziewczęta nic nie poczujecie. Jahn dziś wieczorem weźmie tylko wasze dusze. - mężczyzna zaśmiał się.
***
- Tędy.
- Dobra
- Nie czekaj tędy... Albo może w tę stronę. Dobra wiem to będzie tędy.
- O ludzie Aang zdecyduj się w którą teraz mamy iść.
- Chodź tędy... Albo nie czekaj myślę, że tam.
Wojownik podszedł do mnicha i zabrał mu mapę.
- Ty nie potrafisz z tego korzystać. Zajmij się Avatarowanie, a mapę zostaw mi.
- Dobra nie denerwuj się Sokka.
- Jestem spokojny jeszcze... To niedaleko i w tą stronę.
Przyjaciele pokierowali się w stronę wioski.
- Widzisz Sokka! Mówiłem, że tędy.
Wojownik plasnął się ręką w czoło.
***
- Zginiemy zaraz prawda? Toph przepraszam, że cię uraziłam wcale nie chciałam.
- Ale to zrobiłaś.
- Przepraszam...
Mężczyzna wziął dziewczyny za pomocą magi ziemi i przywiązał się na środku wioski. Wszyscy ludzi się zebrali i gdy nadszedł zachód słońca wszyscy upadli na kolana i zamknęli oczy.
- Ci ludzie są dziwni.
- Tak Toph zgadzam się ale to zaraz nasza dusza będzie pokarmem dla Jahn'a.
- Racja.
Nagle zza muru cicho wyszedł Aang, a za nim Sokka.
- Toph, patrz jednak nie zginiemy.
- Pewnie, że widzę.
- Aang i Sokka przyszli. - szepnęła do przyjaciółki.
- Sokka? To po nas...
- Cii... - szepnął Aang i rozwiązał dziewczyny. - Idziemy ale cicho w każdej chwili mogą otworzyć oczy.
- Dobra.
Przyjaciele po cichu uciekli z wioski i wbiegli na Appe.
- Wiedziałam, że nie zginiemy. To mój instynkt mi mówił.
- Jasne Toph. - zaśmiał się Sokka.
- Cieszę się, że po nas przyszliście. - niebieskooka przytuliła się do mnicha.
- Aang, myślisz, że naprawdę Jahn mógłby wziąć nasze duszę? - spytała niewidoma dziewczyna.
- Jahn jest uwięziony w jaskini i może wydostać się tylko podczas...
- Tak, podczas trzydniowego słonecznego księżyca.
- Sokka nie przerywaj mi...
- Dobra nie denerwuj się.
- Ale nie mam pojęcia czy mógłby zabrać wasze dusze.
- Jestem ciekawa ich min kiedy zobaczą, że nas nie ma. - zaśmiała się Toph.