Rozdział miał być w niedziele ale niestety nie miałam czasu aby go napisać. Każdy rozdział planowany jest co niedziele lecz wiadomo jak coś mi wypadnie to dodam go wcześniej lub później. Jeśli mam dużo czasu to dodam nawet dwa w ciągu tygodnia. Do końca tego tygodnia w zakładce ''Legenda Kiry'' Zrobię porządek... Jeśli w rozdziale pojawi się jakiś bohater pierwszoplanowy lub drugoplanowy wtedy dodam go do zakładki i napiszę krótki opis o nim. Dobra nie zanudzam już. miłego czytania!
Księga 1: Piraci
Rozdział 5: Pierwsze Pożegnanie
- Kira, może problem tkwi w tym, że powinnaś uczyć się magii zgodnie z cyklem czyli woda, ziemia, ogień i powietrze. Ja tak myślę.
- Może masz rację. Ale wiesz, że nie potrafię tkać wody. Próbowałam przez tyle lat i nic.
- To może zacząć od ziemi? Możemy poszukać ci nauczycieli, to jest jedyne wyjście.
- Będę musiała opuścić świątynie aby nauczyć się być Avatarem skoro nim jestem.
- Chwila... Chcesz opuścić świątynie? Na zawsze?
- Przemyślę to... Skoro jestem Avatarem nie mogę siedzieć w miejscu i nic nie robić.
Spojrzałam na Kirę i zaczęłam się zastanawiać. Ona jest Avatarem i teraz potrzebuje pomocy. Krązyły mi w głowię różne myśli i słowa które powiedziała wojowniczka słońca.
- Nie możemy czekać. - wzięłam głęboki wdech. - Jeśli chcesz być Avatarem to musisz zacząć teraz. Potem może być już za późno... Masz moje wsparcie, teraz potrzebujesz mnie.
W oczach zaczęły zbierać mi się łzy. Nie wiedziałam co mam powiedzieć... Norie była dla mnie jak rodzina, traktowałam ją jak własną siostrę. Zbliżyłam się i mocno przytuliłam wiedziałam, że mnie nie zostawi.
- Proszę cię nie płacz, bo ja zaraz zacznę.
- Norie, co będzie z tobą. Nie wiem czy tu wrócimy tak szybko, a ty oczekujesz na swoje tatuaże. Chcę abyś ze mną poleciała ale chcę również abyś była szczęśliwa.
- Co to za szczęście skoro ciebie nie będzie? Moja mama cały czas przeciąga tą ceremonię jakby nie chciała mojego szczęścia.
- Przestań, ona chce tego co najlepsze dla ciebie. Myślę, że ma jakiś powód?
- Powód? Ona nie chce abym ją opuściła. Nigdy mi nie powiedziała kim jest mój ojciec. Ja go nawet nie znam. - powiedziałam ze łzami w oczach. - Nawet go nie widziałam. Nasze zdjęcie rodzinne jest przerwane jestem tylko ja i mam na nim. Część zdjęcia została oderwana. Jeśli mój ojciec zrobił coś złego w przeszłości jak chcę to wiedzieć. Tak samo jak nie znałam swoich dziadków ani przodków.
- Norie, obiecuję ci jedną rzecz. Pomogę ci dowiedzieć się czegoś o twojej rodzinie.
- Ja pomogę ci odnaleźć twoich prawdziwych rodziców. - uśmiechnęłam się.
- Co teraz?
- Wyruszamy w nocy. Mamy dużo planów które musimy zrealizować i które nie mogą czekać do nieskończoności.
Dziewczyny wróciły do świątyni.
***
- Yori, Renko muszę z wami porozmawiać.
- Proszę, usiądź Kira. - kobieta wskazała ręką na krzesło. - Co się stało?
- Chyba odnalazłam powołanie w życiu. Nie zrozumcie mnie źle, ale wiem teraz co muszę robić. Chcę podróżować i znaleźć swoich prawdziwych rodziców.
- Wiedziałem, że ten dzień kiedyś nadejdzie i nas opuścisz. - powiedział przygnębiony mężczyzna.
- Będę was odwiedzać, macie moje słowo. - Wstałam z krzesła i mocno przytuliłam Yori, chwilę później podszedł do nas Renko, jego ręce objęły nas obydwie.
- Bądź ostrożna i uważaj na siebie.
- Obiecuję.
Nastała noc, niebo rozświetlał cudowny księżyć, którego odbicie było widać w strumyku wody przy którym czekała Norie.
- O już jesteś. Przepraszam, że tak długo ale musiałam spakować trochę więcej jedzenia na drogę.
- Nie ma sprawy. Jak cie nie było dałam jeść dla Roly.
Dziewczyny wsiadły na bizona. Kira rozwinęła mapę i zaczęła się zastanawiać.
- To gdzie lecimy?
- Do Miasta Republiki, tam jest sporo magów.
Nagle usłyszałam jakiś szelest.
- Dlaczego wymykacie się w środku nocy? - spytał chłopak.
- To nie twoja sprawa.
- Norie uspokój się. Eizo chcesz na pomóc?
- Tylko na te pytanie czekałem.
- Kira możemy na słowo? - powiedziałam lekko zdenerwowana i pociągnęłam przyjaciółkę. - Co ty wyprawiasz?
- Eizo jako jedyny był z nami wtedy i wie, że jestem Avatarem. Skoro będzie przebywał z nami to będziemy mieć oko na niego i będziemy mieć pewność, że się nie wygada. Zresztą możemy potrzebować pomocy i we dwie same byśmy nie dały rady.
- Niech ci będzie... Ale on nie śpi koło mnie i najlepiej niech mnie nie dotyka. Wiesz, że go nie lubię.
- Tak wiem. - zaśmiałam się cicho.
- Co?! To nie jest śmieszne. Aj nieważne, Hop Hop.
Wielki bizon uniósł się do góry i pokierował w stronę Miasta Republiki.
Super rozdział :D czekam na kolejne opowiadanie ;D Pozdrawiam <3
OdpowiedzUsuńJestem trochę późno, ale to nic... Świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuń